Zapisz się na kurs!

Przygotowania do matury zaczynają się  na długo przed złożeniem wrześniowej deklaracji. Czy tego chcemy czy nie, do matury przygotowujemy się już od pierwszego dnia szkoły. Ilu z nas podczas uroczystej inauguracji pierwszego roku nauki usłyszało o długiej drodze poprzez sterty materiału, która zaprowadzić ma nas do pierwszego poważnego egzaminu w naszym życiu – matury. Od tego pierwszego dnia każdy z moich nauczycieli nie pozwolił mi zapomnieć, o czekającym mnie egzaminie dojrzałości, nawet na chwilę. Nie ważne w jakiej byłam klasie i co chciałam zdawać. Każdy z pedagogów przekonany był o wadze swojego przedmiotu, w związku z czym wymagał jak najwięcej bo nigdy nie wiadomo „co zechcesz zdawać na maturze?!”. I w moim przypadku te słowa okazały się prorocze. Kiedy w drugiej klasie przyszedł czas podejmowania wstępnych decyzji i deklarowania się na forum klasy, ogarnęła mnie panika. Wiedziałam jakie studia chce podjąć i co chce robić, ale nie byłam przekonana jaki przedmiot na maturze powinnam zdawać. Na mój wymarzony kierunek uznawane były różne przedmioty- chemia, biologia i fizyka. Nie miałam pojęcia, który z nich wybrać by zdać jak najlepiej. W końcu padło na chemię.

Pełna nadziei na wspaniałe zdanie pochwaliłam się koleżankom o dokonanym wyborze. Ich reakcja była jednogłośna i całkowicie naturalna wszystkie, jak jeden mąż zapytały: na jaki kurs się zapisałaś? Skonsternowana, spuściłam wzrok i nic nie odpowiedziałam. Jedna z dziewcząt uwolniła mnie z ciężaru milczenia: ”przecież wiesz, że chemia to trudny przedmiot, wymagający mnóstwa nauki i ciągłego powtarzania materiału, same lekcje nie wystarczą by wszystko zapamiętać, owszem nauczyciel Ci wszystko wyjaśni ale przy naszych dwóch godzinach chemii tygodniowo nie znajdzie czasu na powtórki materiału, utrwalanie wiadomości i dodatkowo,  a co najważniejsze, ćwiczenie matur. Od tego właśnie jest kurs, chyba zdawałaś sobie z tego sprawę?!” Nie, nie zdawałam. Dziś mogę być wdzięczna przyjaciółkom z liceum, że to właściwie one pomyślały o moich przygotowaniach do matury.

Uświadomiona i pełna zapału rozpoczęłam poszukiwania odpowiedniego kursu. To chyba był największy wysiłek jaki podjęłam w przygotowaniach do matury. Najbardziej nużące i wycieńczające psychicznie zajęcie jakiego kiedykolwiek się podjęłam. Bo jak spośród tak wielu ofert, reklam, opinii i ulotek odnaleźć ten jeden, jedyny, właściwy i słuszny kurs?! Znów z pomocą przyszli mi znajomi ze szkoły, a właściwie rok starsi maturzyści. To oni namówili mnie na kurs Sikory i tym razem to im jestem wdzięczna. Sami uczestniczyli w kursie przez rok wiec wiedzieli o nim najwięcej. Opisali mi jego strukturę, zajęcia i zasady na nim obowiązujące. Spodobała mi się forma kursu więc  się zapisałam!

Te wszystkie wydarzenia pamiętam dość dokładnie i mogłabym wszystko opisać ze szczegółami, jednak to co działo się potem jest dla mnie do dziś spowite mgłą. Te kilka miesięcy w ostatniej klasie to natłok wspomnień i zdarzeń. Nauka i zabawa, stresy i radości. Doskonale pamiętam pierwszy dzień na kursie. Sobota rano, mnóstwo młodych uśmiechniętych ludzi z różnych szkół. Niektórzy, mimo iż wyraźnie niewyspani po piątkowej imprezie, chętnie podchodzą, witają się, wypytują o szkołę, o maturę. Rozpoczęcie zajęć. Wita nas urocza brunetka o przepięknym głosie, która okazuje się być naszą nauczycielką. Wymarzone rozpoczęcie. Ale nie zmylił mnie ten sielankowy obrazek z pierwszych minut. Od razu zostałam wciągnięta w wir pracy, mnóstwo zadań jakie rozwiązaliśmy już na pierwszych zajęciach, jeszcze w drodze do domu kołowało mi po głowie. I tak miało już być zawsze, po każdych zajęciach. Praca, praca i jeszcze raz praca. Czasami chwila wytchnienia i przerwa na … rozwiązanie matury! O tak! Ten ostatni rok przed maturą, to rok szaleńczej pracy. Nieraz zniechęcona odchodziłam od komputera i rzucałam gniewnie, że już nigdy więcej nie rozwiąże żadnego internetowego testu z kursu. Ale nie mogłam się powstrzymać przed sprawdzeniem statystyk, w których można było sprawdzić jak klasuje się nasz test na tle innych. Duma rozpierała mnie gdy znajdowałam się w odsetku najlepszych, lecz gdy znalazłam się na dużo niższym miejscu nabierałam nagłej chęci i werwy do pracy. Rywalizacja jest wspaniałym czynnikiem mobilizującym do nauki!

Ostatnie kilka miesięcy podzielone były na dwa oddzielne etapy. Etap do studniówki i po studniówce. Ten pierwszy to okres ciężkiej i systematycznej, ale spokojnej pracy. Po studniówce wszystko staje na głowie. W panice uświadamiałam sobie ile jeszcze nie umiem, ile muszę jeszcze wyćwiczyć i ile powtórzyć. Jeśli nie ma się kogoś kto będzie zapewniał Cię, że jeśli dalej będziesz systematycznie i wytrwale pracować to wszystko będzie dobrze i zdasz wyśmienicie, to powiedzmy sobie szczerze zwariujesz! Dla mnie taką osobą była nauczycielka z kursu Sikory. Zaganiając nas do pracy, ciągle zapewniała nas o tym jak wiele już umiemy i jak doskonale mamy rozłożony czas by wszystko przećwiczyć i przygotować się do dnia kulminacyjnego - matury. Na szczęcie nie mówiła tego tylko po to by nas uspokoić. Było tak jak powiedziała. Zdążyłam z przygotowaniami. Zdałam maturę i dostałam się na studia. Jestem przekonana, że każdy może to osiągnąć, musi jednak pamiętać o systematycznej nauce, bez której nie da się dobrze zdać matury. I która, uwierzcie mi , może być przyjemna, jeśli chodzi się na takie zajęcia jak Kurs Sikory!