Zapisz się na kurs!

OPERACJA: NOWY POCZĄTEK


Od dziecka nie miałam problemów z nauką, przychodziło mi to jakoś naturalnie, wiedziałam, że muszę się uczyć, żeby w przyszłości móc spełniać swoje marzenia. A marzenia mam odważne. Z takim nastawieniem rozpoczęłam okres nauki w liceum. Na początku radziłam sobie całkiem nieźle, znowu byłam „na szczycie”, jednak łapałam wiele srok za ogon, nie skupiając się na tym, co dla mnie naprawdę ważne –  na biologii i chemii. Do zbliżającej się matury podchodziłam z zadziwiająco lekkim nastawieniem – stresowałam się, oczywiście, jak każdy, ale sądziłam, że jakoś dam radę. Przecież uczyłam się tak jak zawsze, miałam całkiem dobre oceny, a na małe niedociągnięcia przymykałam oko.
Jednak, jak się okazało w maju, mój dotychczasowy sposób nauki zawiódł (przynajmniej jeśli chodzi o biologię i chemię) i 5 lipca, przy odbiorze wyników, czekało mnie ogromne rozczarowanie. Nie mogę powiedzieć, żebym maturę zdała słabo, lecz niewystarczająco dobrze, by dostać się na wymarzony kierunek studiów.

Po opłakaniu mojej porażki, stanęłam przed wielkim dylematem – czy rozpoczynać studia na innym kierunku, na który się dostałam, czy poświęcić rok na solidne przygotowania i poprawić maturę. Znacznie prostszym rozwiązaniem byłoby pójść na inne studia, ale zadecydowały marzenia. Postanowiłam dać sobie drugą szansę i zawalczyć o przyszłość. I tak, po najdłuższych i najsmutniejszych wakacjach mojego życia, rozpoczęłam znów przygotowania do matury, jednak teraz w nowej jakości (stąd tytuł moich wspomnień).
Przede wszystkim zmieniłam strategię nauki – największy nacisk położyłam na rozwiązywanie zadań maturalnych i ćwiczeniowych. Nie było dnia, żebym nie rozwiązywała zadań, czy to z biologii, czy to z chemii. Do tej pory najważniejsza była dla mnie teoria, w tym roku postawiłam na praktykę. Przed maturą rozwiązałam dosłownie tysiące zadań.
Najbardziej zależało mi na poprawie egzaminu z chemii, bo ten poszedł mi najsłabiej. Zdawałam sobie jednak sprawę, że w domu będzie mi ciężko zmobilizować się do wytężonej pracy, dlatego postanowiłam zapisać się na zajęcia przygotowujące do matury z chemii. Spośród kilku ofert wybrałam Kurs Sikory, ponieważ wydawał mi się najbardziej rzetelny i profesjonalny i, co najważniejsze,  gwarantował sukces jedynie przy solidnej, samodzielnej pracy uczestników, co mi odpowiadało.

Po roku przygotowań, dojeżdżania co weekend do Warszawy, muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Na kursie spotkałam naprawdę wybitną Panią Profesor, która umiała w sposób niezwykle przystępny wyjaśnić człowiekowi zawiłości chemii, nawet na poziomie akademickim. Potrafiła też odpowiedzieć na każde pytanie i wątpliwość kursanta, sięgając do źródła problemu, nikomu nie skąpiła swego czasu, zostając nawet kilkanaście minut po zajęciach, aby pomóc uczestnikowi kursu rozwiązać jakieś zadanie.
Na zajęciach Kursu Sikory uświadomiłam sobie, jak wielkie miałam braki przed poprzednią maturą (nauczyciel chemii w moim liceum nie umiał tak dobrze przekazywać wiedzy), dowiedziałam się rzeczy, o których nie miałam pojęcia i zrozumiałam to, co do tej pory było dla mnie w chemii niejasne. Liczne matury i sprawdziany wiedzy, które pisałam podczas kursu nauczyły mnie gospodarować czasem podczas egzaminów i mobilizowały do ciągłego powtarzania materiału i rozwiązywania kolejnych porcji zadań. Po każdym zjeździe uzupełniałam swoje osobiste notatki o nowe wiadomości, które zdobyłam na kursie i rozwiązywałam zadania z kursowych zeszytów i innych zbiorów zadań. Na kursie polecono mi również doskonały podręcznik, w którym mogłam znaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
W międzyczasie przygotowywałam się również (już samodzielnie)  do matury  z biologii, a w połowie roku zdecydowałam się pisać również rozszerzenie z polskiego, ponieważ wcześniej pisałam tylko podstawę.

Ten rok nie był czasem łatwym i przyjemnym. Wiele determinacji i samozaparcia wymagała samodzielna mobilizacja do nauki i rozwiązywania zadań, jednak teraz mogę z całą stanowczością powiedzieć, że jestem zadowolona z decyzji, którą podjęłam. Do egzaminów w maju przystąpiłam ze spokojem – byłam dobrze przygotowana, a pod koniec czerwca otrzymałam radosne nowiny. Egzamin z biologii poprawiłam na 93%, polski napisałam na 95%, a najważniejszą dla mnie chemię poprawiłam na 98%! Takie wyniki sprawiły mi ogromną radość i zapewniły spokojną rekrutację na studia – na mój wymarzony kierunek lekarski dostałam się z pierwszej listy. Teraz z niecierpliwością i zaciekawieniem oczekuję rozpoczęcia roku akademickiego. Zdaję sobie sprawę, że czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy, ale jestem zdecydowana dać z siebie 100%, gdyż, jak pokazał mi ten ostatni rok przygotowań do matury, wysiłek włożony w zdobywanie wiedzy się opłaca.