Zapisz się na kurs!

Wszystko rozpoczęło się w lipcu od telefonu mojej koleżanki, która oznajmiła mi, że zapisała się na Kurs Sikory. Zdziwiłam się, że już w wakacje zaczęła zajmować się sprawami matury, ale szybko uświadomiłam sobie, że wcale nie zostało tak wiele czasu, a miejsca na kursie juz się kończą. Rozpoczęłam walkę z rodzicami o zafundowanie mi nauki na Kursie. Martwili się, że będę zmęczona dojazdami, zaniedbam inne przedmioty i obowiązki. Jednak po wielu obietnicach i argumentach (trzeba korzystać z każdej szansy, aby potem nie żałować, że zrobiło się za mało) udało mi się ich przekonać.

Nastał wrzesień, w szkole - "Pamiętajcie! Matura juz niedługo!", " To najważniejszy sprawdzian"; w domu - "Ucz się! Od tego zależy Twoja przyszłość". Ogólnie wszechogarniający stres. Dlatego juz wtedy postanowiłam zrobić sobie tygodniowy harmonogram nauki, zapisywałam dokładnie ile stron danego materiału powinnam przerobić, ile testów maturalnych rozwiązać i konsekwentnie to realizowałam. Moim marzeniem była psychologia na Uniwersytecie Warszawskim, zdawałam sobie sprawę, że kierunek ten jest bardzo popularny i aby zdobyć liczące się wykształcenie, należy ją skończyć na najlepszym wydziale w Polsce. Przy rekrutacji punktowane były tak samo trzy przedmioty, więc nie mogłam skupić się na którymś bardziej. Musiałam poświęcać im tyle samo uwagi. Zapisałam się na dodatkowe lekcje języka polskiego, angielskiego oraz WOSu na Kursie Sikory. I tak zaczęłam rok szkolny z postanowieniem solidnej pracy.
Na początku czekało mnie małe rozczarowanie – pierwsza matura na Kursie. Poszło mi fatalnie, co prawda zdałam ją, ale przecież nie chodziło o to aby zdać. Uświadomiłam sobie, że moja wiedza jest niewielka, ale to był bardzo potrzebny lodowaty prysznic. Od tego moment ruszyłam do pracy ze zdwojoną siłą i motywacją.

Starannie realizowałam mój tygodniowy plan. Praktycznie każdy tydzień wyglądał tak samo. Poniedziałek – dodatkowy polski, wtorek, piątek - angielski, sobota – spędzona w Warszawie na Kursie, to był dzień WOSu – duża ilość zadań maturalnych, analiza tekstów źródłowych i próbne matury. Codziennie pobudka o 6.30 dojazdy do szkoły. Zawsze sobota i niedziela były dla mnie, wielkiego śpiocha, dniem długiego spania. W tym roku było inaczej sobota była kolejnym dniem kiedy musiałam wstać o 6.00, żeby zdążyć na autobus do Warszawy. Na szczęście tę monotonię przerywały 18 - nastki moich znajomych, w tym także moja, które były doskonałą formą relaksu.

Dwa miesiące pracowałam bardzo sumiennie, ale niestety los jest nieprzewidywalny. W grudniu mój chłopak miał wypadek samochodowy, miał pękniętą miednicę, leżał w domu przez miesiąc, praktycznie bez ruchu. Martwiłam się o niego i oczywiście starałam się odwiedzać jak najczęściej. Uczyłam się, ale właściwie założony plan legł w gruzach. W styczniu cała uwaga moja i znajomych skupiła się na studniówce, przygotowaniu sali, zaproszeń, menu, próby poloneza i pozostałych czynnościach organizacyjnych.. Zajmowało nam to bardzo dużo czasu. Impreza była udana, mój partner na szczęście wyzdrowiał. A kiedy zabrzmiała piosenka Czerwonych Gitar „Matura” poczułam, że na razie zmierzam w dobrą stronę i ta cała matura nie jest mi wcale straszna. Utwierdzały mnie w tym przekonaniu coraz lepsze wyniki osiągane na maturach kursowych.

Wiedziałam jednak, że teraz już nie mogę sobie pozwolić na odpoczynek. Podczas ferii zimowych znów zaczęłam realizować mój tygodniowy plan i tak do maja po kolei odznaczałam zagadnienia i zadania które przerobiłam.

Na początku kiedy ktoś pytał mnie na jaki kierunek studiów chciałabym pójść odpowiadałam, że nie chcę o tym mówić póki nie znam wyników matury, bo to od tego zależy. Bałam się zapeszyć, poza tym obiegowa opinia o tym jak ciężko jest się dostać na psychologię hamowała mnie przed ujawnieniem swoich planów. Wiedziała o tym tylko garstka najbliższych znajomych. Jednak z czasem coraz częściej ujawniałam swoje plany, byłam zdecydowana i zdeterminowana do osiągnięcia celu.

W kwietniu rozpoczęłam ostateczne powtórki, pisanie prezentacji na maturę ustną z języka polskiego. Chciałam jak najlepiej wykorzystać te ostatnie chwile, dlatego zaliczyłam wszystkie przedmioty i przestałam chodzić do szkoły. Wiedziałam, że w tej chwili to już strata czasu, a w domu wykorzystywałam czas maksymalnie.

Nadszedł długo wyczekiwany maj. Moja korepetytorka z polskiego miała przeczucie, że pojawią się teksty Kochanowskiego i miała rację. Angielski – gramatyka, której najbardziej się obawiałam była bardzo prosta.  Szczęście mi sprzyjało. Dzień przed maturą z WOSu dopadł mnie ogromny stres. Byłam zmęczona, a na podłodze leżało pełno materiałów i notatek, które bezwzględnie musiałam przejrzeć. Wpadłam w panikę, późnym wieczorem zaczęłam płakać, miałam wrażenie, że jest jeszcze pełno rzeczy, których nie umiem. Bardzo chciałam udowodnić sobie, że praca, którą włożyłam w przygotowania opłaciła się, nie chciałam zawieść rodziców, ale przede wszystkim siebie. Na szczęście następnego dnia obudziłam się pełna wiary w swoją wiedzę i umiejętności, które nabyłam na Kursie Sikory. Na salę egzaminacyjną weszłam zadowolona i świadoma tego, że musi pójść dobrze…

I poszło! :) Najpierw zostałam przyjęta na psychologię na Uniwersytecie Łódzkim, bardzo się cieszyłam jednak z niecierpliwością czekałam na wyniki z Warszawy. 17 lipca po wytrwałym 5 - godzinnym odświeżaniu strony UW ujrzałam zielony napis „ZAKWALIFIKOWANY”. Tak o to stałam się studentką Wydziały Psychologii UW, a po roku studentką drugiego kierunku: PR i marketing medialny.

Przygotowania do matury nauczyły mnie zarządzać odpowiednio swoim czasem. Potrafię pogodzić ze sobą naukę na dwóch kierunkach, trenuję w sekcji lekkiej atletyki AZS UW, działam w kołach naukowych i pracuję. Jak to mówią: „dla chcącego nic trudnego”.